Piraci Morza Czaszek

Reviri

Duże okna zapewniały dopływ światła i świeżego powietrza do tego pomieszczenia. Ściany pokryte tu były tkanymi gobelinami przedstawiającymi morze. Na ścianie północnej wisiała w mosiężnej ramie ogromna mapa Seavranu obejmująca zarówno kontynent jak i bezmiar Wschodnich Wód. Zaznaczone na niej były nawet niewielkie wysepki, drobne osady, poszczególne twierdze przeciwników i sojuszników kunsztownie wyrysowane cienką linią czarnego atramentu. Biurko z dębowego drewna mieściło wiele szuflad i skrytek. Pani Kapitan zwykle siadywała na wykonanym z takiego samego materiału fotelu ze skórzanym obiciem i nogami zakończonymi rzeźbieniem w kształcie lwich łap. Podobne krzesła stało nieopodal przy wschodniej ścianie, z pewnością przeznaczone dla Mistrza Nutrina. Niewielka biblioteczka na rzadkie i potrzebne księgi, kufry pełne map zajmowały przestrzeń pod wschodnia ścianą, drzwi prowadzące do sieni czy też przedpokoju w południowej ścianie. Dla petentów przygotowane były dębowe krzesła oraz niewielka sofa i barek z najlepszymi trunkami. Charakter miejsca wskazuje, że tu władze załatwiają sprawy urzędowe oraz rozstrzygają problemy gospodarcze i administracyjne oraz wszelkie sprawy, z jakimi zgłaszają się do nich Piraci czy kapitanowie statków handlowych, jakie tu czasem zawijają. No i oczywiście tu przyjmowani są delegaci innych gildii.

Fatalis Kadrin

Do Gabinetu Pani Kapitan wkroczył krasnolud Fatalis, uprzednio oczywiście pukając. Nie mógłby tak po prostu wwalić się z buciorami bo wie, że dostałby przez łeb. Zawsze ta myśl powoduje u niego chwilową poprawę kultury osobistej, którą krasnale rzadko się przejmują.
- Witam szanowną Panią Kapitan - rzekł na wstępie - przychodze w sprawie ... mm no właśnie - zakłopotał się nieco - Miasteczko się rozrasta, nam piratom przybywa różnego rodzaju badziewia... znaczy przedmiotów, a mała kwaterka w głównym budynku robi się ciasna. Zwłaszcza dla krasnala. Wędrując po naszych podziemnych korytarzach, a robie to często, pomyślałem, że dobrze by było urządzić sobie tam małe gniazdko. Przypomniało mi się dzieciństwo, kiedy to w jaskiniach i podziemnych korytarzach spędzałem mnóstwo, jak nie większość czasu. Dlatego pytam o jakiś wolny kawałek podziemi na skromną kwaterę sternika - dokończył z szerokim uśmiechem.

Reviri

-Cóż miejsca sie znajdzie tylko poszukać musisz sobie sam. Jaskiń dużo pod wyspą, tylko iśc i wybierać. I nie myśl, ze ktoś wyszuka ci kwaterę za Ciebie.-stwierdziła Pani Kapitan nie podnosząc oczu znad księgi z rachunkami.

Fatalis Kadrin

- Nawet mi przez myśl nie przeszło ... takie coś... - drapiąc sie w głowę - znaczy się, nie myślałem by ktoś robił to za mnie. Sam zrobie to z przyjemnością - odpowiedział szybko krasnolud.
Widząc pogrążoną w rachunkach Panią Kapitan, sternik, nie chcąc zbytnio drażnić i przeszkadzać, zaczął powoli się wycofywać niczym przyczajony tygrys... choć nie trudno sobie wyobrazić, że krasnalowi do tygrysa wiele brakuje. Na odchodnym dodał tylko:
- Zatem dziękuje i... nie przeszkadzam.

Reviri

-Do widzenia Fatalisie. mruknęła Railla sięgajac po mapę i kroczek.

Bjarnie

Pirat przez chwile podziwiał wystrój gabinetu zastanawiając się na nad zaadaptowaniem paru pomysłów we własnym domu. W końcu otrząsnął się tej myśli.
- Witaj pani - powiedział wykonując jeden ze swych "dwornych" ukłonów - Nie chcę czasu twego marnotrawić więc przejdę do sedna. Zleciłem dziś budowę małego statku. Gdy szkutnik go ukończy sprawdzić bym go chciał i na kilka dni w rejs ruszyć. Do załogi chciałbym kilku braci wziąść o ile chętni się znajdą. O zgodę twą prosić na to chciałem - patrzył uważnie na twarz pani kapitan oczekując odpowiedzi.

Reviri

Tak piracie, mozesz pozeglowac sobie z przyjaciółmi na twoim stateczku, Jak mam go wpisac w rejestr(pytanie o nazwe)? Nie zpaomnijcie o turnieju. Pani Kapitan na chwile oderwała sie od ksiąg z finansami.

Bjarnie

- Nazwy jeszcze pewien nie jestem lecz zaręczam ,że bedziesz pani pierwszą, która ją usłyszy - odpowiedział i ukłonił się podziękowaniu za zgodę.
Pirat skierował się do wyjścia. Już bedąc w drzwiach zatrzymał się myśląc nad czymś intensywnie.
- Rozumiem pani, że będe miał prawo do używania bandery bractwa - zapytał jeszcze.

kashub

Młodzieniec zapókał do drzwi. Następnie wszedł i grzecznie się skłonił. Dostarczył pismo zamknięte w kopercie, zalakowane pieczęcią:

Reviri

Railla przeczytała pismo uważnie i zamruczała pod nosem: "Oby wrócili cało".

kaliv

Dzień dobry moja Pani...
Przychodze z ważna poprawką do mojego profilu i miejsca w gildii...
Mam na imię John (w wojownikach, lecz na forum noszę imię kaliv)...
Dostałem wiadomość od Mistrza że nie jestem zarejestrowany i chciałbym to wyprostować... Mam nadzieję że nie odejde z tej gildii...
Ku chwale PIRATÓW...

Bjarnie

Bjarnie kolejny raz przybył do kapitańskiego rejestru. Stanął w progu wykonując swój najlepszy dworny ukłon
- Witaj pani - powiedział - Co do nazwy statku mego to na śmierć żem zapomniał o słowie danym. "Ymir" dzieło mistrza Olafa nazwałem.
W zamyśleniu podrapał się po czerepie.
- Jedną sprawę jeszcze omówić chciałem - rzekł niepewnie - Złota trochę uskładałem a na stare lata warto się zabezpieczyć. Ot niepewny żywot pirata - dodał filzoficznie - Knajpę otworzyć zamierzam i warunków ciekaw jestem.

Reviri

-No cóż trochę wydatków cię czeka, bo będziesz musiał wybudować nowy bucynek, w którym by się karczma mieściła, zakupić sprzęt i wyposażyć dokładnie piwniczkę. Ze zdobyciem mebli może być kłopot. No ale cóż, twoja wola, skoro z naszej karczmy korzystać nie chcesz. Skontakruj się z mistrzem w sprawie pozowleń na budowę.- elfka nawet nie podniosła wzroku znad studiowanej obecnie mapy.

Bjarnie

Pirat skłonił się ponownie.
- Dzięki pani - powiedział przestępując z nogi na nogę - A do karczmy iść nie mogę. Helga mnie biednego w pysk prasła i oknem wyrzuciła. A jeszcze dwóch tam tera opryszków siedzi. Choć strachliwy nie jestem to zwady szukać przecie nie będę coby - skłonił się lekko - pani kapitan a karczmarki nie drażnić. To tak żem sobie wykombinował że na swoje pójdę a tam hulaj dusza ... - zdając sobie sprawę że się nieco zagalopował Bjarnie mruknął coś pod nosem na pożegnanie i opuścił gabinet.

Lapowka

Przy drzwiach do gabinetu stanęli Biarnie i Łapówka. Lacert zaczął grzebać w kieszeni. Grzebał, grzebał aż wygrzebał pęk wytrychów. Jedno co mnie dobrego po przodkach zostało, to zwinne palce Stwierdził z zadowoleniem. Pogwizdując wziął się do pracy, po minucie gabinet stanął otworem. Zrobione stwierdził z zadowoleniem.